

Zygmunt Puławski
Urodził się w Lublinie, w 1920
ukończył szkołę handlową. Latem 1920, podczas wojny polsko-radzieckiej
zgłosił się ochotniczo do batalionu harcerskiego. Jesienią 1920
rozpoczął studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej,
gdzie działał w Sekcji Lotniczej Koła Mechaników
Studentów, konstruując szybowce. Na studiach odznaczył się
pracowitością, dokładnością i wiedzą techniczną. Opracowany przez niego
projekt samolotu w 1924 uzyskał nagrodę w konkursie Ministerstwa Spraw
Wojskowych. Politechnikę ukończył w 1925, po czym odbył praktykę w
zakładach Breguet we Francji. Po powrocie do Polski odbył służbę
wojskową w lotnictwie, kończąc Szkołę Pilotów w Bydgoszczy.

BIOGRAFIA PATRONA Powiatowego Centrum Edukacji Zawodowej w Świdniku inż. Zygmunta Puławskiego
Historia inż. Zygmunta Puławskiego
przypomina postać i los mitycznego chłopca , Ikara, który
realizacje marzeń, pragnienie wolności i lotu przypłacił życiem. Jego
śmierć to symbol, wyzwanie dla następnych pokoleń, aby mieć odwagę
marzyć i siłę, by te marzenia realizować. Pierwsza wyprawa powietrzna
zakończyła się katastrofą. Nie odebrała jednak nadziei ,nie zniechęciła
i nie przestraszyła Ikarów następnych wieków i
tysiącleci, aż wreszcie zaroiło się na niebie i w kosmosie od
zwycięskich Ikarów.
Współczesnym Ikarem jest również inżynier Zygmunt
Puławski. Sięgnijmy jednak do kart historii.
Dnia 24 października 1901 roku w Lublinie, w rodzinie robotniczej
Wojciecha i Kazimiery, przyszedł na świat Zygmunt Rafał Puławski.
Wkrótce rodzina Puławskich powiększyła się o następne
dzieci: Marię, Zdzisława i Kazimierza.
Ojcu Zygmunta, zatrudnionemu jako robotnik w Fabryce Maszyn Rolniczych,
trudno było zapewnić rodzinie odpowiednie warunki materialne.
Niedostatki domowe miały niewątpliwy wpływ na postawę życiowa ambitnego
chłopca, konsekwentnie zmierzającego w późniejszym okresie
do jak najszybszego usamodzielnienia się.
Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął Zygmunt naukę w Gimnazjum
Zgromadzenia kupieckiego im. Vetteranów. W tym okresie
wstąpił również do harcerstwa, któremu poświęcił
się bez reszty i które odegrało dużą rolę w kształtowaniu
jego osobowości i postawy wobec życia.
Dla Zygmunta harcerskie ideały stały się szkołą życia formułującą młody
charakter, czemu
dawał niejednokrotnie wyraz.
Jedna z naczelnych jego wartości był patriotyzm.
Jako harcerz miał swój znaczny udział w rozbrajaniu
austriackich wojsk w listopadzie 1918r. Należał wówczas do
Kompani Szkolnej nr 3 i wraz z kolegami włączał się do walki o
niepodległość Polski.
Oto, jak wspomina szkolne lata Z. Puławskiego jego
rówieśniczka p. Irena Laskowska: „Budził w nas
podziw jako organizator własnego życia, wykorzystania czasu z jak
największym pożytkiem dla swego fizycznego duchowego rozwoju. Rozumiał
bowiem, że tym sposobem osiągnie najlepsze rezultaty. Jakim cudem
znajdował czas na wszystko ?
Już od IV klasy udzielał korepetycji, aby zarobić na osobiste potrzeby,
co mu nie przeszkadzało w udzielaniu bezinteresownie pomocy niezamożnym
kolegom. A harcerstwo, sport, zdjęcia fotograficzne, lektura-jak się to
razem dało pogodzić w okresie szkolnym ?
Nie uznawał wypoczynku jako bezczynności, tylko zmianę trybu zajęć.
Zastępował pracę mózgową ćwiczeniami cielesnymi lub
turystyką. W obcowaniu z przyrodą znajdował wytchnienie i zbawienne
wrażenia. Wabił go urok nocy zimowych w lesie, pociągał element ryzyka
na karkołomnych górskich wycieczkach"
W świetle tych wspomnień ukazuje się postać człowieka umiejącego się
cieszyć życiem, bardzo aktywnego, ambitnego, pełnego pasji i marzeń.
Młodzieńczy dziennik Z. Puławskiego również przybliża nam
postać przyszłego konstruktora. Pisany był w okresie przedmaturalnym i
jak wynika z jego treści obejmuje ważny etap w życiu młodego
człowieka-zdobywanie wiedzy, praca, ale i pierwsze uniesienia serca-
miłość. Zygmunt przeżył nieszczęśliwą miłość do szkolnej koleżanki-
Janki S. (nazwisko do dziś nie znane)
Oto fragmenty oddające najistotniejsze cechy jego charakteru:
2 maja 1920r.-niedziela
Moje imieniny. Na wycieczce.
Cudowna noc, ptaki śpiewają na pobliskich łąkach i w krzakach, coś
jakby słowiki.
Księżyc bliski pełni, jak wielka latarnia sunie się po niebie. Cudowna
noc.
4*5 maja-wtorek. środa
Kocham Niusię miłością platoniczną-zmysłową.
Zmysły swe mam na wodzy rozumu.
Więcej posługuje się rozumem niż uczuciem.
Pyszny nie jestem, może trochę dumny.
17 maja - poniedziałek
Jest mi bardzo smutno. Pustka na około.
Przybądź śmierci.
Ale czy nie należy swych sił poświęcić całkowicie ojczyźnie?
Egzaminy maturalne Zygmunt rozpoczął 18 maja 1920r.i
chociaż zdawał sobie sprawę z ich
wagi, to jednak traktował je z dużą dozą krytycyzmu i myśląc
również o najbliższej
przyszłości. Wydaje się, miał już wówczas skrystalizowane
plany.
W notatniku swoim skreślił kilka zdań, stanowiących nie wątpliwie jego
credo życiowe,
które, jeżeli wybiegamy w przyszłość, zrealizował ze
zdwojoną konsekwencją, świadczącą o
mocnym charakterze, którego ukształtowanie zawdzięczał
wyłącznie sobie.
21 maja - piątek
Egzamin z geometrii - bardzo łatwe zadanie. Lubię się chwalić.
Muszę popracować nad wytępieniem tego!
27 maja —
wtorek Bogatym to dobrze.
Kto ma pieniądze może wszystko zdobyć, oprócz rozumu! Tak!
Ja, o ile mam wartości to tylko dlatego, że mam rozum i prace, cenię i
pracuję. Ja zwyciężę na Politechnice - Rozumem i Pracowitością a do
tego przyczyniło się harcerstwo. Zwyciężę!
Trud wykładów i pracy zwyciężą żądze użycia.
Przede mną przyszłość, więc wszystkie swe siły mobilizuję do dopięcia
celu.
Mierz siły na zamiary!
Czuwaj!
Realizując swoje plany, krytykując własną osobowość nie zapomniał
również o rodzeństwie rodzina.
Pod datą 6 czerwca 1920r. napisał: „
Jestem zły na Marychnę...
Leni się do nauki... marzy jej się, że bez nauki może jej być dobrze.
Cała starość rodziców opiera się na mnie. Muszę sprostać tym
zadaniom".
13 czerwca 1920r. otrzymał świadectwo maturalne w
Gimnazjum im. Vettera, wierząc, jakie winy etap w swoim życiu. Trudne
warunki materialne rodziny sprawiły, że w tydzień późnej
opuścił Lublin i wyjechał do Nowej Wsi k/ Kutna, jak to
wówczas określiło na kondycję, a wiec w charakterze
korepetytora. Specyfika nowej funkcji i pobyt w zupełnie obcym
środowisku i związana z tym samotność, a takie wciąż nie ugaszona
miłość: do szkolnej koleżanki — Janki S.- skłoniły Zygmunta
do refleksji natury osobistej. W swoim młodzieńczym pamiętniku napisał;
„Wszędzie miłość na ziemi, a ja tylko nie mam serca,
które by mnie miłowało i które ja bym miłował.
Czemu ja taki jestem samotny ?"
Jesienią l920 r. po krótkim epizodzie ochotniczego pobytu w
wojsku i wyciszeniu młodzieńczych uniesień, rozpoczął Zygmunt studia na
Wydziale Mechaniki Politechniki Warszawskiej wykazując od pierwszego
roku zapał oraz znaczące uzdolnienia. Uczęszczał
pilnie na zajęcia, będąc jednocześnie aktywnym członkiem SEKCJI
LOTNICZEJ KUTA MECHANIKÓW - STUDENTÓW.
Efektem ich prac konstrukcyjnych był szybowiec oznaczony symbolem SL -
3. Puławski zaprojektował go z myślą o udziale w drugim konkursie
szybowców w 1923r. Wkrótce Puławski przystąpił do
innego
konkursu, tym razem na projekt samolotu wojskowego. Za koncepcje
liniowego dwupłata „Skaut" otrzymał jedną z dwóch
czwartych nagród. W studenckich latach z zamiłowaniem
uprawiał
różne sporty min. narciarstwo i taternictwo.
Odbywał szereg wycieczek turystycznych po kraju i nadal, z właściwym
sobie uporem, pogłębiał wiedzę w dziedzinie lotniczych konstrukcji.
Został członkiem Akademickiego Aeroklubu Warszawskiego i zdobył
licencje pilota sportowego, z pasją oddając się lataniu.
Niebezpieczeństwo związane z lotniczą profesją, stosunkowo dużo
samolotowych kraks, wynikających nie tylko z niedoskonałości sprzętu
lotniczego, ale również z brawury pilotów,
zmusiły
Zygmunta do liczenia się z każdą ewentualnością. Zygmunt Puławski,
świadomy niebezpieczeństw, 21XI1923 r. sporządził w
Warszawie dokument,
który w pewnym stopniu można nazwać testamentem pilota.
Zaczynał
się słowami:
„ Wobec ciągłej bliskości śmierci, proszę co następuje ..."
I tu, z właściwą sobie skrupulatnością, rozdysponował skromny dobytek
studencki, kończąc wezwaniem do kolegów akademickiego klubu.
„ Chcę, abyście żyli pełnią swego życia w radości i weselu,
które zawsze można znaleźć w sobie.
W spójni dalej!
Na szczyty wysokie, na może szerokie i w świat..."
Po ukończeniu politechniki z celującymi ocenami inż. Z. Puławski
wyjechał na roczną praktykę do Francji, którą odbył w
zakładach
lotniczych „Breketa", rozpoczynając od stanowiska prostego
mechanika. Powrót do kraju, dla młodego inżyniera, oznaczał
początek kariery zawodowej w dopiero co powstałym przemyśle lotniczym.
Przedtem jednak czekała go obowiązkowa służba wojskowa. Puławski miał
tylko jedno marzenie - trafić do szkoły pilotów. Służbę
wojskową
rozpoczął w Poznaniu, ale niebawem uzyskał przeniesienie do Bydgoszczy
na kurs pilotażu - spełniło się więc marzenie Zygmunta.
W 1928 roku inż. Z. Puławski rozpoczął pracę w
Państwowych Zakładach
Lotniczych Wytwórni Płatowcow w Warszawie na stanowisku
kierownika grupy konstruktorów, mając zaledwie 27 lat. W
wyniku
intensywnych prac konstrukcyjnych inż. Z. Puławski zbudował w 1927.
roku
samolot myśliwski PZL P-l, który po kolejnych modyfikacjach
zrobił furorę na skalę światową, W 1930 roku płatowiec PZL P-l
zgłoszony został do międzynarodowego konkursu samolotów
myśliwskich w Bukareszcie. Sukces był oszałamiający! Na tle takich
renomowanych firm jak: „Junkers", „Fokker",
„Deroitine", „Morane" czy „Avia" polski
samolot zajął
8 pierwszych miejsc na 15 konkurencji, wzbudzając powszechnie sensacje,
ale i podziw oraz wielkie uznanie. Inż. Z. Puławski przyjął nadzwyczaj
skromnie odniesiony sukces i z uporem pracował nad kolejnymi
konstrukcjami. Nie zabiegał o reklamę swoich płatowcow i z tego powodu,
pomimo licznych prób, nie udzielał dla prasy
wywiadów.
Zdawał sobie sprawę z faktu, iż znajduje się dopiero u progu kariery. W
blasku sławy przyjął postawę jeszcze bardziej
zaangażowaną w prace konstrukcyjne. Swoją postawą potwierdził
również zasadę, że wielcy ludzie są skromni. W 1930 roku
wybudowane zostały dwa prototypy PZL-45, z których jeden
został
zaprezentowany został w tym samym roku w Paryżu na międzynarodowej
wystawie, stając się w dziale lotnictwa wojskowego największą
rewelacją. Był to duży sukces polskiego lotnictwa!
Światowa prasa lotnicza szeroko komentowała PZL-6, nie oszczędzając mu
pochwał. Wówczas to powstała i rozpowszechniła się nazwa
„
Polski płat", określająca charakter konstrukcji inż. Z. Puławskiego i
stała się znakomitą wizytówką możliwości młodego, polskiego
przemysłu lotniczego. Sukcesy konstrukcyjne oznaczały także dla inż. Z.
Puławskiego radykalną zmianę jego sytuacji materialnej. Pozwoliło mu to
realizować swojedawne plany, zwiedzając szereg państw europejskich.
Odbył min. wycieczkę nad Morze Egejskie, a także do Afryki, gdzie
zapuszczał się w głąb Sahary. Marzeniem Zygmunta Puławskiego było
posiadanie sportowej awionetki dlatego też, równolegle z
dalszymi pracami nad kolejnymi wersjami myśliwskich
płatowców, przystąpił do budowy własnego projektu amfibii o
oryginalnej konstrukcji.
Amfibię, którą zbudował, oznaczył Kryptonimem „H"
od imienia warszawskiej malarki i
zapalonej entuzjastki lotnictwa, Hanki Henneberg, z którą
łączyła go nić. Na kartkach
pamiętnika, pod datą 10 lutego 1931 r. napisał:
„Jutro moje oblatywanie amfibii.
Hanka spotkanie ze mną odłożyła na jutro.
Jutro może nie nastąpi.
Jestem zupełnie spokojny.
W fatalnych przeczuciach pomylił się tylko o miesiąc.
Wizja lotniczej śmierci, którą nadzwyczaj spokojnie
przyjmował, towarzyszyła Z. Puławskiemu od wielu lat.
W liście do zaprzyjaźnionej z nim Heleny Nowickej pisał: „W
zupełności zgadzam się na Twoje poglądy co do śmierci i właśnie
dlatego, że mam przeświadczenie o ciągłym jej sąsiedztwie nie przejmuje
mnie to zbytnio i wolałbym, tak jak Nietsche mówi, skończyć
w pełni sił, w przełomowym punkcie, skąd zaczynałby się upadek. Z
narażenia otrzymuje się wrażenie szerszego tętna życia, większej siły i
pewnego rodzaju zwycięstwa. Zygmunt Puławski miał ambicję oblatywania
amfibii samodzielnie i dlatego propozycje pomocy zawodowych
oblatywaczy. Zdawał sobie jednak sprawę z ryzyka jakie podejmuje,
dlatego w swoich dokumentach przedstawił jeszcze jeden dokument
przeznaczony dla rodziny.
„Zostawiam swoje rachunki, gdyż wobec oblatywania amfibii
„H", może mi się coś wydarzyć".
Po owych skrupulatnych rachunkach i dyspozycjach dla rodziny nadszedł
ten fatalny dzień, w którym wystartował do latu w wieczność,
wiodącego go ku nieubłaganemu przeznaczeniu, do którego tak
przecież spokojnie zmierzał.
Dnia 22 marca 1931 r. „Kurier Poranny" tak oto poinformował
warszawskich czytelników: „Już przy starcie
awionetka odmawiała posłuszeństwa pilotowi, grzęznąc pośrodku lotniska
w błocie, ale z pomocą funkcjonariuszy PLL „Lot inż. Puławski
zdołał oderwać się od ziemi. Świadkowie tego wypadku słyszeli po huku
motoru, że pilot do ostatniej chwili próbował
wyrównać maszynę, zwiększając lub zmniejszając na przemian
obroty silnika, lecz było już na późno. Wstępne dochodzenie
wykazało, że przyczyną wypadku „był poślizg na skrzydło, gdyż
120-konny motor „Sipsy" do ostatniej chwili działał bez
zarzutu**. W dwa dni po wypadku cała Warszawa, a wraz z nią i lotnicza
Polska, odprowadziła zwłoki inż. Z. Puławskiego w manifestacyjnym
pochodzie do rogatki lubelskiej, skąd przewiezione zostały do
rodzinnego Lublina i złożone na cmentarzu przy ul. Lipowej. Przy
dźwiękach marsza pogrzebowego, wśród salw honorowych,
przemówień, łez najbliższych pożegnano nieprzeciętnego
człowieka, który o tak przecież krótkim życiu,
obejmującym zaledwie 29 lat, dokonał rzeczy tak wielkich własnym
wysiłkiem i mocą charakteru.
Pod koniec sierpnia 1931r, a więc już po śmierci konstruktora, samolot
PZL P-6 brał udział w National Air Races w Cleveland. W Stanach
Zjednoczonych, gdzie zrobił furorę i uznany został za najlepszą maszynę
w swojej klasie.
Tuż przed śmiercią Z. Puławski prowadził prace nad samolotem P-7,
który wszedł do seryjnej produkcji, a następnie należał do
wyposażenia liniowych eskadr myśliwskich. Wartość konstrukcji inż. Z.
Puławskiego - pościgowego płatowca myśliwskiego - sprawdzona została w
działaniach wojennych 1939r.
Wówczas to na samolotach P-ll walczyła brygada Pościgowa,
odnosząc wiele sukcesów. Piloci myśliwscy nazywali samoloty
„puławszczakami", nawiązując w ten sposób do osoby
przedwcześnie zmarłego konstruktora.
Po wielu latach, z perspektywy czasu, znany pisarz lotniczy Bohdan
Arct, komentując śmierć inż. Z. Puławskiego zastanawiał się:
„Kto wie, jakie samoloty posiadalibyśmy we wrześniu 1939r. Na
jakich myśliwcach startowaliby do lotu nasi piloci, kto wie, czy nie
zdołalibyśmy dorównać, jeśli nie ilościowo, to jakościowo
maszynom hitlerowskim, gdyby nie bolesny fakt tragicznej śmierci inż.
Zygmunta Puławskiego."
Historia inż. Pilota Zygmunta Puławskiego to współczesny
przykład mitu Ikara, jeszcze jeden dowód jego tragicznego
upadku, ale czy daremnego?
Swoją wiedzą, doświadczeniem o pasją lotniczą dał przykład wszystkim
świadkom rozpoczynających wyprawę w przestrzeń. Dlatego jak
mów E. Bryll: „Wciąż o Ikarach głoszą, choć
doleciał Dedal".
Wielka postać i osobowość Z. Puławskiego to efekt przyjęcia przez niego
uniwersalnych wartości takich jak: marzenia, ambicja, pasja, wiedza,
pracowitość, rzetelność, samodyscyplina, poszukiwanie sensu życia w
działaniu.
Są to wartości, które dla ludzi młodych, mogą być wzorem i
budzić ich aktywność życiową. A credo życiowe inż. Z. Puławskiego
powinno stać się także mottem uczniów Powiatowego Centrum
Edukacji Zawodowej w Świdniku:
|
|

„Wciąż o Jkarach głoszą choć doleciał Dedal" G. Bryll
Przykład konstrukcji inż. Zygmunta Puławskiego:
PZL
|
Typ: Myśliwiec pościgowy. Załoga 1 osoba.
Historia: Na zamówienie w 1929 inż. Zygmunt Puławski
przystąpił do projektowania samolotu myśliwskiego z silnikiem
gwiazdowym. Silnik gwiazdowy zmusił Puławskiego do zastosowania
techniki półskorupowej w budowie kadłuba. Podczas
projektowania samolotu PZL P-6 wysunięto propozycje
wypróbowania na nim silników Jupiter VI i Jupiter
VII ze sprężarką umożliwiającą uzyskania większej mocy na większej
wysokości. Samolot z pierwszym silnikiem oznaczono PZL P-6, a z drugim
silnikiem PZL P-7 (ponieważ P-7 był budowany z pewnym
opóźnieniem w stosunku do P-6 dlatego zastosowano w nim
wiele drobnych ulepszeń). W sierpniu 1930 r.
Bolesław Orliński wykonał pierwszy lot na prototypie PZL P-6 na
lotnisku mokotowskim w Warszawie. W grudniu 1930 r. samolot PZL P-6
został wystawiony na Międzynarodowym Salonie Lotniczym w Paryżu. Gdy
kapitan B. Orliński zademonstrował w powietrzu własności P-6 dając
22.12.1930 r. rewelacyjny pokaz akrobacji na paryskim lotnisku Le
Bourget, prasa światowa uznała, że jest najlepszy ówczesny
samolot myśliwski. W końcu sierpnia 1931 r. samolot P-6 dostarczono
statkiem do USA, gdzie B. Orliński uczestniczył nim w zawodach
lotniczych National Air Races w Cleveland (Ohio), odnosząc duże
sukcesy. Po powrocie do kraju, jesienią w 1931, samolot podczas lotu do
Katowic uległ wypadkowi. Pilot B. Orliński wyskoczył na spadochronie, a
samolot wylądował w lesie koło Olsztyna pod Częstochową ulegając
uszkodzeniu. Samolotu już nie wyremontowano.
Konstrukcja: Całkowicie metalowy górnopłat, płat mewi
(Puławskiego lub polski) dwudźwigarowy, podparty zastrzałami, pokryty
blachą duralową, podwozie dwudźwigniowe, amortyzatory podwozia schowane
w kadłub, pokrycie metalowe. Przednia część kadłuba przed kabiną
wykonana jako krata spawana z rur i pokryta blachą duralową, tylna
część półskorupowa.
Napęd: Silnik gwiazdowy 9-cylindrowy Gnome-Rhone Jupiter VIFH, o mocy
331 kW(450KM).
Uzbrojenie: Dwa km kal. 7,9 mm.
Dane techniczne:
Wersja PZL P-6
Rozpiętość 10,30 m
Długość 7,16 m
Wysokość 2,75 m
Pow. nośna 17,30 m2
Masa własna 865 kg
Masa całkowita 1340 kg
Prędkość maks 292 km/h
Prędkość min. 103 km/h
Czas wznoszenia 10,3 m/s
Pułap 8000 m
Zasięg 600 km
|
|

|
|
|
Zobacz zdjęcie w maksymalnych rozmiarach(Kliknij tutaj)



